Długo czekaliśmy na powrót wesel. Byliśmy bardzo szczęśliwi, że mimo pandemii Asia i Oskar nie zmienili planów. Jadąc do Gościńca pod Dębem, w życiu nie myśleliśmy, że w samym środku lasu znajdziemy takie piękne miejsce! Dużo rzeczy jest tam dopiero w budowie i np nie zauważyłam tam typowej sali weselnej, ale to nie przeszkadzało naszej zdolnej Parze Młodej. Parkiet wybudowali sobie sami! I to jaki... pierwszy raz robiliśmy zdjęcia w takich warunkach. Było to dla nas wyzwanie(brak ścian i sufitu do odbicia światła). Na szczęście my od jakiegoś już czasu działamy na kilka lamp, co daje super efekt, gdyż możemy modelować światłem tak jak chcemy ;)
To był gorący dzień i bardzo szybko się wszystko działo. Ciężko było nam się wbić na nowo po tak długiej przerwie w tryb zdjęcia, na szczęście jesteśmy we dwójkę więc kiedy jedno z nas na chwilę wyłączy myślenie (szczególnie gdy jest tak gorąco), to druga osoba czuwa ;)
Całe wesele było tak bardzo na luzie - co zresztą zobaczycie przede wszystkim po zdjęciach Pary Młodej z gośćmi :) Czuliśmy się tam jak część rodziny - serio :) taka pozytywna aura panowała na tym weselu, że żal było nam wracać do domu! :)
PS. Zwróćcie uwagę na przecudny tort, który zrobiła dla nich przyjaciółka. Ja nie mogłam się na niego napatrzeć, cudowny! Alicja, która robiła tort, jest z Zielonej Góry więc gdyby ktoś potrzebował numer... to mam ;)
Jeżeli chodzi o dodatki to wszystkie dekoracje, ściana z kwiatów, bukiet na stole pary młodej, girlandy, a nawet miedziane koszyczki ze świeczkami, które wisiały pod sufitem na "sali tanecznej" były robione przez Asie i Oskara ręcznie! Konstrukcje drewniane i oświetlenia też. Jak również namiot dla dzieci z poduchami i "księga gości" z butelkami. Bardzo podziwiam ten kawał ciężkiej i dobrej roboty!